W świecie japońskich noży chodzi nade wszystko o subtelność ostrza, jego smukłość, wizualną lekkość, o to, by ostrze umiało kroić najcieńsze plastry świata. I tu w tym wszechświecie subtelności pojawia się nóż zupełnie odstający od całej reszty - nóż Deba. Ona wyróżnia się jak prawdziwy zawodnik Sumo w otoczeniu smukłych modelek.

 

Spis treści:

  1. 1. Japoński nóż do ryb - czyli bardzo specjalistyczne ostrze
  2. 2. Jak skonstruowany jest japoński nóż Deba
  3. 3. Trzy główne długości kuchennych noży Deba
  4. 4. Deba jest nożem nie tylko do ryb

 

Japoński nóż do ryb - czyli bardzo specjalistyczne ostrze

Deba ewoluowała przez wieki, by przyjąć najbardziej optymalny dla swojej roli kształt. Deba służy do oprawiania ryb, obcinania głów, ogonów i rozcinania potężnych, rybich tusz jednym płynnym ruchem. Debą porcjuje się rybę wiele szybciej, niż innym nożem, jako że ona nie zważa na ości, czy kręgosłup - potnie je szybko i sprawnie. To najcięższy z tradycyjnych, kutych japońskich noży. Bywają Deby, które ważą i 400, czy wręcz 500 g!

 

Jak skonstruowany jest japoński nóż Deba

Deba jest często nożem jednostronnie ostrzonym, bardzo sporadycznie ma dwustronny szlif. Ma bardzo wąską, bardzo ostrą klingę tnącą, zaś grzbiet noża jest szeroki - w niektórych przypadkach może dojść do, nawet, ponad centymetra. Chodzi o to, by Deba kroiła niemal za sprawą swojej masy.

 

 

Trzy główne długości kuchennych noży Deba

Noże Deba można podzielić na trzy podstawowe grupy - Ko-Deba jest najkrótsza, ma miedzy 10 a 13 cm, klasyczna Deba mierzy od 15-18 cm, zdarzają się też Deby o długości aż 21 cm. Przy sporej grubości klingi noże ważą swoje.

 

Deba jest nożem nie tylko do ryb

Deba może spełniać się również w innych kuchennych funkcjach, nie tylko jako tradycyjny nóż do ryb. Można nią porcjować mięsa bez kości, kroić warzywa, szatkować kapustę.

Na koniec tylko małe ostrzeżenie - prawdziwe, japońskie noże Deba są piekielnie ostre. Trzeba darzyć je szacunkiem i obchodzić się z nimi ostrożnie, by nie zrobić sobie krzywdy.

 

 

 

Zdjęcia: Zwilling