Czy wiesz, że na świecie istnieją patelnie i śmiertelnie? Te drugie to tani, marketowy sprzęt za bardzo małe pieniądze, produkowany za grosze. Sprzęt „patelnio-podobny”, który z wielką mocą i prawdziwym zaangażowaniem truje swojego właściciela. Truje codziennie, podstępnie i tak skutecznie, że po długich latach ciągle czuje się tego skutki.

Dziś nieco złośliwie i ironicznie na ważny temat - czyli o zagrożeniach płynących z zakupu taniej patelni. 

 

Spis treści:

  1. 1. Czy wiesz, ile faktycznie kosztuje w produkcji Twoja tania patelnia?
  2. 2. Cena czyni cuda, czyli Polak w kuchni
  3. 3. Pseudo-powłoka z całym układem pierwiastków, czyli Mendelejew oszalałby z zachwytu
  4. 4. Uchwyt patelni też dokłada się do niszczenia Twojego zdrowia
  5. 5. Cóż Wy wygadujecie?! Przecież tanie patelnie ładnie wyglądają!
  6. 6. Patelnie bez certyfikatów, czyli mamy „gdzieś” przepisy
  7. 7. To, co? Zamawiamy sobie kontener patelni?
  8. 8. Polak lubi liczyć, nie w ciemię bity, oszukać się nie pozwoli
  9. 9. Reklama nie kłamie, czyli wielka moc najgorszego sprzętu

 

Może to i brzmi śmiesznie, ale uwierz naszemu ekspertowi, który zjadł zęby na badaniu sprzętu do kuchni: istnieją zdrowe i bardzo niezdrowe patelnie. Czyli są takie, które Ci nie zaszkodzą i takie, których efekty działania będziesz odczuwał do końca życia. Nawet i po latach, kiedy nie będziesz już pamiętał o swojej starej patelni. Wydasz majątek w aptece, nie zdając sobie nawet sprawy, że sporo dolegliwości, z którymi bezskutecznie wojujesz, zawdzięczasz, m.in., byle jakim patelniom, które truły Ciebie i Twoich najbliższych przez całe lata. Brzmi brutalnie? Oszczędzanie na dobrym sprzęcie kuchennym zawsze się mści.

 

Czy wiesz, ile faktycznie kosztuje w produkcji Twoja tania patelnia?

Wielu stuka się w głowę, gdy ktoś z rodziny przychodzi z informacją, że wydał kilkaset złotych na patelnię. Twierdzą, że trzeba oszaleć, by sobie na coś takiego pozwolić. Przecież na każdym kroku, w Internecie, czy sieciówce, można dostać patelnię kosztującą niewiele ponad 100 zł i ona „jest w porządku”, jak twierdzi wielu. Podziała, aż się zepsuje. Wtedy się ją wyrzuca i kupuje nową. W podobnej, albo - przy drobinie szczęścia - niższej cenie. Bo uda się promocję „wyhaczyć”.

Wiesz ile kosztuje w produkcji taka tania patelnia? Otóż, statystycznie, nie więcej, niż 2-3 złote polskie. Tak, nie pomyliliśmy się. Niecałe 1 Euro, niecały USD.

Ile w takim razie jest warte „coś”, bo trudno to nazwać patelnią, co, trafiając na półkę, zyskuje cenę 1000, czy więcej, procent wyższą?

Wybacz! Czy ubierasz się w koszulki, bluzki, koszule, które są niemal czystym poliestrem, kupowane „na worki”, po 10 zł za kilogram? Czy kupujesz telefon z radioaktywnych odpadów? Czy jeździsz samochodem wartym 500 zł, który nie hamuje, bo wymiana hamulców potroi jego wartość? Chyba raczej nie.

Dlaczego w takim razie robisz sobie krzywdę, kupując sprzęt kuchenny, który codziennie i po kawałku Cię truje?!

 

Cena czyni cuda, czyli Polak w kuchni

Patelnia, zwana przez nas „śmiertelnią”, która kosztuje na tzw. półce (sklepowej), nieco ponad 100 zł, powstaje z, np:

 

  • na szybko przetopionych puszek po farbie, czy rozcieńczalniku,
  • aluminium pozbieranego na wysypisku śmieci, oczywiście, nie pozbawianego żadnych szkodliwych substancji - ot, topisz i wlewasz do formy, po chwili wyjmujesz patelnię,
  • blachy, która już do niczego się nie nadaje, ale zawsze przewalcować ją można na cienkie arkusze, z których powstanie rdzeń patelni,
  • z odpadów poprzemysłowych (poczytaj sobie w przemądrym Internecie, co to znaczy),
  • ze statku, który się nawet na żyletki nie nadaje, bo zbyt tępe by wyszły,
  • z grodzi okrętu podwodnego, który woził substancje promieniotwórcze i pociski balistyczne, ale zardzewiał i przecieka,
  • z łusek pocisków artyleryjskich wystrzelanych na poligonach całego świata.
  • itd., itd.

 

Nie ironizujemy. Z takich materiałów, pochodzących ze złomowisk, może być stworzona Twoja tania patelnia.

Oczywiście, powiecie, że to nieprawda, bo żaden producent na świecie takiego świństwa by nikomu nie zrobił.

Wybaczcie, ale to taka sama prawda jak fakt, że państwo każdemu gwarantuje emeryturę. Sprawdźcie sobie (tym razem w Konstytucji RP, którą też można znaleźć w przemądrym Internecie), że emerytura jest świadczeniem. A świadczenie, zgodnie z Konstytucją, wypłacane jest przez państwo dobrowolnie.

I jeszcze jedna prawda (taka, jak z życzliwym producentem patelni za grosze) - ludzie są dobrzy, z radością pomagają, nie są egoistami.

Nadal nieprzekonani co do istoty „patelni-śmiertelni”?

 

 

Pseudo-powłoka z całym układem pierwiastków, czyli Mendelejew oszalałby z zachwytu

Szkielet patelni jest naprawdę zdolny. Niestety, słaby materiał nie jest się w stanie nagrzać. Więc musisz podgrzewać taką "śmiertelnię" na niemałych temperaturach. Więc płomień, czy moc kuchenki idzie na tzw. full, a „patelnia” emituje w jedzenie wszystko, co w sobie posiada. A posiada różne atrakcje, o których była mowa powyżej. Plus przeróżne szkodliwe gazy. Ale, ponieważ tego nie widać, nie ma się czego obawiać. Super! Trujemy się dalej.

Tyle o szkielecie. Jakby tego było mało, dodaj do kompletu jeszcze tzw. powłokę, która ten sprzęt patelnio-podobny obleka.

I znowu mała wyliczanka. Z czego taka pseudo-powłoka może powstać?

Jeśli nikt nie wymaga od producenta żadnych certyfikatów, powłoka może:

 

  • być przemysłowa, najtańsza w produkcji, którą wykorzystuje się tradycyjnie, np., w budownictwie, tworzeniu okien, czy przemyśle naftowym,
  • powstać z najgorszego gatunku rakotwórczego teflonu,
  • być stworzona z materiałów najróżniejszego pochodzenia, które nigdy nie powinny mieć kontaktu z żywnością.

 

I na czymś takim smażysz sobie, dzieciom i innym bliskim wypasione bio-mięsko. A ono w kilka chwil z drogiego, bio i wartego zjedzenia przeradza się w jakiś koszmar, o którego składzie lepiej nie myśleć!

 

Uchwyt patelni też dokłada się do niszczenia Twojego zdrowia

Żeby dolać oliwy do ognia, dodajmy do wszystkiego jeszcze uchwyt śmiertelni. Też zrobiony z byle czego, bo producenta ciśnie budżet.

Uchwyt, zrobiony z najpodlejszego bakelitu, jakiegoś skrajnie zanieczyszczonego, poodpadowego plastiku, czy innego tworzywa, może, po lekkim nagrzaniu, emitować toksyny, czy szkodliwe lub nawet trujące gazy. Tego nie wiesz, bo możesz niczego nie czuć.

 

Cóż Wy wygadujecie?! Przecież tanie patelnie ładnie wyglądają!

Oczywiście, wielu powie, że oszaleliśmy, że stresujemy tych, których nie stać na drogi sprzęt. I, rzecz jasna, piszemy tak, żeby na naiwnych zarabiać. Wybaczcie, nie naszą rolą jest naprawiać świat, przekonywać niewierzących i tłumaczyć to, co dla logicznie myślących jest oczywiste.

Piszemy, bo tak wygląda prawda. A skąd to wiemy? Wiemy i już. Skoro Wy nam nie uwierzycie, będzie „oko za oko”. My nie powiemy, skąd wiemy.

Wracając do ładnego wyglądu tanich patelni. Muszą ładnie wyglądać, bo jesteśmy przyzwyczajeni do kupowania rzeczy estetycznych. Ale nie wszystko złoto, co się świeci, jak mawia przemądre powiedzenie. Producent musi, choćby i nie chciał, zadbać o wizualną prezentację swojego najgorszej nawet jakości sprzętu. I na to się miliony nieświadomych nabierają. I na tym potem po latach cierpią, bo organizm się o swoje upomni.

 

Patelnie bez certyfikatów, czyli mamy „gdzieś” przepisy

Niestety, istota patelni nie sprowadza się do samego szkieletu, rdzenia, jak zwał, tak zwał. Czyli tego, na czym trzyma się tzw. powłoka nieprzywierająca.

Czy wiesz (pewnie nie wiesz, bo miało kogo to interesuje), że tzw. patelnie sprowadzane z Chin i innej Azji, Indii, Pakistanu, itp. nie muszą, wg prawa, mieć żadnych, ABSOLUTNIE ŻADNYCH, certyfikatów bezpieczeństwa. Chodzi oczywiście o certyfikaty pozwalające czemuś takiemu mieć kontakt z żywnością.

Z kolei każda produkowana w Europie, czy Stanach patelnia (garnek, rondel, czy wok też) musi być produkowana zgodnie z przeróżnymi, piekielnie restrykcyjnymi przepisami. By europejski producent mógł wypuścić na rynek naczynia… STOP! - by najpierw o ich produkcji mógł pomyśleć, musi zastosować się do nawet kilkudziesięciu przepisów. Wtedy ma prawo produkować i sprzedawać naczynia. One nie trują.

Tego wszystkiego nie musi przestrzegać producent patelni tworzonych w, np. Chinach, czy gdzieś indziej. Tam się nie liczy, z czego sprzęt powstanie. I tak to działa!

 

 

To, co? Zamawiamy sobie kontener patelni?

Kolejna kwestia, z której mało kto zdaje sobie sprawę, bo, oczywiście, nie wolno o tym mówić głośno. Ale my powiemy. Każdy, dosłownie!, każdy może sobie za granicami Europy - w Azji, Indiach, Pakistanie, itd. - zamówić kontener patelni (albo i 50 kontenerów, jeżeli go stać).

Jeśli tylko ma wlot do jakiegoś marketu, to się elegancko na "śmiertelniach" dorobi. A jak nie ma, a w sieć wrzuci i po tygodniu zostaje z całkiem sporą kasą. Bo, jak pisaliśmy, w Polsce niska cena jest pierwsza, najpierwsza i święta.

Niestety, producenta śmiertelni nie interesuje, kim jesteś, co robisz, czy chcesz wytruć połowę ludzkości. On ma jedno w głowie. Zarobić. A im więcej takich naiwniaków po "śmiertelnię" się zgłosi, tym lepiej. W końcu to nie producent z takiego szmelcu jadał będzie obiadki.

 

Polak lubi liczyć, nie w ciemię bity, oszukać się nie pozwoli

Jeszcze raz powtórzymy - nędzna patelnia kosztuje w produkcji 2-3 złote. I myślimy tu o grupie całkiem dobrych patelni tej klasy.

Skoro „śmiertelnia” musi:

 

  • pokryć koszty produkcji,
  • pozwolić zarobić producentowi,
  • dorobić się tekturowej wkładki, żeby lepiej wyglądać,
  • przepłynąć przez niemal cały świat, a kontenerowiec kosztuje i to niemało (sprawdź w Internetach),
  • utrzymać sporą ilości pośredników, dystrybutora oraz marżę sklepu, który Ci ją poleci (a każdy zarobić na niej musi),
  • pozwolić zapłacić cło, podatki, transport w przeróżne kierunki świata,
  • i zarobić na reklamę w telewizji, Internecie, czy gdzie się tam śmiertelnię reklamuje,

 

a finalnie, na tzw. półce, kosztuje 80-150 zł, czy niewiele więcej, równanie robi się dramatyczne.

Choćby się wściec i nie wiedzieć jak liczyć, choćby i samego przemądrego Salomona zatrudnić, który i z pustego naleje, nie da rady zmieścić czegoś dobrego w tak nędznej cenie. Coś lub ktoś na tym ucierpieć musi.

 

Reklama nie kłamie, czyli wielka moc najgorszego sprzętu

Dlaczego uwierzysz telewizji, a nie nam? Sprawdź proporcje. Z jednej strony my, ze mną, czyli jakimś tam specjalistą na czele. Grupa wariatów, którzy chcą światu cierpienia nieco oszczędzić. Ale mała grupa.

Z drugiej strony - telewizja, Internety pełne reklam, influenserów, youtuberów i ludzi o znanych twarzach. I owe twarze dostają furę pieniędzy od tych sprowadzających "śmiertelnię", by Cię, nieszczęśniku, uwodzić, zaprzeczając faktom i kosztom produkcji pseudo-patelni.

Tu nie ma żadnej magii, czy tajemnicy. Od wieków psychologia dowodzi - im kto bardziej znany, tym chętniej go słuchają. Więc wystarczy, że ktoś o słynnym już nazwisku będzie się z taką śmiertelnią pokazywał, że ją będzie propagował… i wpadasz, jak śliwka w kompot. Albo i co gorszego…

I wiele prób logicznego uzasadnienia, że taka patelnia będzie Ci szkodzić, dzień po dniu z premedytacją podtruwać, na nic się zdadzą. Bo słynny X, czy Y ją reklamuje. A, że do tego śmiertelnia kosztuje przy tym niewiele, jej wartość w Twoich oczach rośnie. I w efekcie trafia do Twojej wypasionej kuchni wystawionej za grube tysiące. I będziesz jej (patelni, nie kuchni) z uporem bronił, twierdząc, że jest jedną z najlepszych, jaką masz.

I na pewno w Twoich słowach będzie bardzo dużo racji. Owszem, jest najlepsza. W truciu. Drugiej, tak dobrej, być może nie znajdziesz!

 

 

Ilustracje: Grupa NasTroje